Miesiąc Fotografii w Krakowie. Photomonth 2018

Nie da się ukryć, że fotografujemy wszystko i wszędzie, więc cytując Grechutę, ciągle zadaję sobie pytanie, czy to jest jeszcze fotografowanie? Jak odnaleźć się w tym fotogąszczu? Nie wiem, dlatego w poszukiwaniu odpowiedzi udałam się na wystawy organizowane w ramach Miesiąca Fotografii w Krakowie. Od 16 lat Fundacja Sztuk Wizualnych organizuje w naszym mieście międzynarodowy festiwal fotograficzny Photomonth – święto miłośników zdjęć i artystów z całego świata. Mnóstwo wydarzeń, warsztatów, projekcji filmów, spotkań i prezentacji – każdy fotografista na pewno znajdzie tu coś dla siebie.

W tym roku tematem przewodnim jest „Przestrzeń przepływów. Obrazowanie niewidzialnego”. Temat na czasie, bo przecież żyjemy w globalnej sieciówce, do której co sekundę wpływają miliardy informacji i obrazów, tu nie ma żadnych granic, tylko eter i światłowód. I tak codziennie. Czy jesteśmy w stanie tak naprawdę zobaczyć i zrozumieć co się dzieje?

Przygodę z festiwalem rozpoczęłam w Galerii Starmach, bo tam tradycyjnie wernisażem rozpoczyna się Photomonth. W środku umiejscowił się szwajcarski artysta Jules Spinatsch i jego 10 008 obrazów wyciętych z dwóch egzemplarzy oryginalnej książki, które naklejono we wnętrzu spiralnej ściany. Z jednej strony panorama obrazów, z drugiej ślepy zaułek, bo „Matnia” to tytuł wystawy. Artysta zaprezentował jeszcze 32 kadry, które połączył losowo w pary, które starannie wyselekcjonował z… 3960 zdjęć. Przytłoczeni strumieniem danych? No to idziemy dalej.

W Mocaku prawdziwe „Wydobycie” made by Michał Łuczak. To czarno-białe fotografie górników. Czarno-białe fotki brzuchów, twarzy, głów… Big size and black & white!

W Tytano cokolwiek się zainstaluje to wygląda świetnie. Poprzemysłówka robi klimat! Stalowe belki, drewniane podpory, surowe i odrapane ściany, to znakomite tło do prezentacji wszystkiego, na przykład… gifów. „Eskapady” Laury Ociepy to różne historie przedstawicieli Podziemia Duchowego, które artystka poznała i którymi zainspirowała się, aby stworzyć ten projekt. Trzeba obejrzeć, ale wcześniej poczytać, bo bez poznania historii Janka, Agaty, Weroniki, Hani, Joanny, Masi i Mateusza ich zakręcone i powtarzające się ruchy nie mają znaczenia.

Jeśli chcecie posłuchać opowieści o czarnym ptaszku z żółtymi nóżkami, zawadiacką grzywką i piskliwym głosiku, to lećcie do Tytano. Dzięki Anaïs López jawajski migrant przyfrunął tam prosto z Singapuru.

Dom Norymberski powita Was na wejściu pięknym muralem Mikołaja Rejsa, ale w środku już tak pięknie nie będzie, bo tam wideoinstalacja Sander Breure i Witte van Hulzen – „Brzegi wyspy, którą jedynie okrążyłem”. Jeden ekran, ale dwie jakże różne prezentacje. Wchodzimy na sielski krajobraz: szumiące drzewa, motylki na łące i wody jeziora rozbryzgujące się o kamienistą plażę. To wszystko znajduje się na norweskiej wyspie Utøya, gdzie w 2011 roku Anders Breivik dokonał masakry młodych ludzi. Druga strona ekranu to montaż złożony z materiałów ukazujących migrantów w lipnych łodziach dryfujących na morzu. Stąd nie da się wyjść szybko, coś zatrzymuje nas tutaj na dłużej i zmusza do myślenia.

To tylko mały fragment zgranego trio Photomonth + Showoff + Krakow Photo Fringe, którym można się delektować jeszcze do 24 czerwca w kilkudziesięciu lokalizacjach. Dla mnie Miesiąc Fotografii to inspirujące wydarzenie poszerzające wiedzę o współczesnym świecie i komentujące obrazkową rzeczywistość. Warto świadomie czytać obrazy i warto udać się na wystawy, aby pobuszować w gąszczu fotoatrakcji.

Miesiąc Fotografii w Krakowie. Photomonth 2018